„W nocy nalot w dzień łapanka”, tylko skąd ten nalot?

„W nocy nalot w dzień łapanka”, tylko skąd ten nalot?

Piosenka „Siekiera, motyka” jest dość mocno zakorzeniona w obrazie II wojny światowej, widzianym przez Polaków. Jeśli zaś chodzi o newralgiczny fragment, cytowany przeze mnie w tytule, to mnie dość długo zajęło powiązanie nalotów, z piosenki, z Sowietami. Jest wojna, zdarzają się naloty, a Armia Czerwona? Oni przecież przyszli do Polski w ’44, pewnie chodzi o niemieckie bombardowania z wojny obronnej, albo w trakcie powstania warszawskiego. Przynajmniej taką logiką kierowałem się za dzieciaka. Rozwiewając wszelkie wątpliwości – tak, to Siły Powietrzne ZSRR odpowiadają za naloty z „Siekiery, motyki”.

Sowieckie lotnictwo strategiczne

Zasadniczo, żeby w sposób skuteczny przeprowadzać naloty, czy całe kampanie bombowe, należy mieć lotnictwo strategiczne. Równocześnie stworzenie takowego jest bardzo trudne. Przed i w trakcie wojny udało się to zrobić Brytyjczykom i Amerykanom. W III Rzeszy orędownik stworzenia w Luftwaffe sił strategicznych, generał Walther Wever, zginął jeszcze przed wojną. Pozostała część kierownictwa sił powietrznych Niemiec skoncentrowała się na samolotach taktycznych. Niemcy zapłacili za te decyzje w trakcie bitwy o Anglię, kiedy próbowali wykonywać ataki strategiczne maszynami przeznaczonymi do celów taktycznych. Rzucam na prawo i lewo terminami „taktyczny” i „strategiczny”. To raczej zrozumiałe, że działanie taktyczne jest węższe, wymaga więcej elastyczności, mniej planowania, a strategiczne dokładnie na odwrót. Pozwolę sobie na porównanie z zakresu nauki na studiach: działanie taktyczne jest jak zaliczenie któregoś semestru, działa się w krótszej perspektywie, wejściówki, tydzień na przygotowanie się do kolokwiów. A są jeszcze inne przedmioty i należy gospodarować czasem tak, aby starczyło go na wszystko. Działania strategiczne są bardziej jak praca dyplomowa. Trzeba poświęcić czas na jej napisanie, badania etc. Generalnie można też powiedzieć, że prościej jest zaliczyć semestr niż napisać licencjat i go obronić.

Koszty stworzenia sobie sił strategicznych są wielokrotnie wyższe od tych taktycznych. Siły strategiczne to duża skala. Żeby lepiej zobrazować ten problem podam przykład z mniejszej skali. Skala makro – powietrzne siły strategiczne, skala mikro – zaprojektowanie ciężkiego bombowca strategicznego. Skonstruowanie B-29 Superfortress, narzędzia którym dokonano ataków jądrowych na Japonię i późniejszej podstawy sił strategicznych USAF, kosztowało więcej niż cały projekt „Manhattan”. Tak, zbudowanie bomby atomowej było tańsze, niż bombowca zdolnego ją przenieść.

Tupolew SB-2 w Siłach Powietrznych Republiki Hiszpańskiej, 1938. Samoloty te zebrały dobre recenzje w trakcie wojny domowej, jednak nie mogły być z powodzeniem użyte jako bombowce taktyczne ze względu na udźwig i zasięg.

W tym miejscu można już implikować, że przed dowództwem WSS stało poważne wyzwanie. Radzieckiemu przemysłowi udało się jednak wypuścić na początku lat 30. swój pierwszy ciężki bombowiec – TB-3. Jak na swoje czasy dobra maszyna, 2 tony bomb udźwigu. TB-3 miały też swoje zastosowanie w planowanych operacjach radzieckich spadochroniarzy. Przenosiły żołnierzy WDW, czy nawet lekkie czołgi. Później przyszła wielka czystka, zahamowanie rozwoju, a sam bombowiec Tupolewa brzydko się zestarzał. Na początku lat 30. TB-3 był w porządku, 10 lat później jego udźwig, prędkość maksymalna poniżej 200 km/h i otwarty kokpit (tak, kabina Tupolewa bardziej przypominała tę z Jeepa Willysa niż bombowca) nie robiły już na nikim wrażenia. O wątłości swoich sił w zakresie bombardowań strategicznych Sowieci przekonali się w trakcie wojny zimowej, prowadząc z niską skutecznością naloty m. in. na Helsinki. Kiepskie wyniki powodowane były wykonywaniem misji strategicznej bombowcami taktycznymi. Sam TB-3 nie oferował wtedy dużo wyższej ładowności od lżejszych SB-2, a był podatniejszy na ostrzał plot. i ataki myśliwców, z racji swoich gabarytów i powolności.

W tym miejscu możemy płynnie przejść do clou programu, czyli postawienia hipotezy, że ten cały tekst jest bez sensu. Parę nalotów na Warszawę i inne cele w okolicach granicy niemieckiej i sowieckiej strefy wpływów, nie ma o czym mówić. I tutaj ciekawostka. Wojenno-Wozduszne Siły, w pierwszych dniach wojny, prowadziły dość intensywne ataki na Ploeszti i tamtejszy przemysł naftowy. Radzieckie samoloty startowały z lotnisk na niedalekim Krymie. Bombardowania rafinerii były na tyle niebezpieczne, że zmieniono początkowe założenia planu „Barbarossa” i zdecydowano się na zajęcie półwyspu krymskiego, dotąd celu o niskim priorytecie. O ile bombardowania Warszawy, Krakowa, czy Królewca, mogły mieć wyłącznie efekt terrorystyczny, albo propagandowy, to uderzenia bombowe na rumuńskie pola naftowe wplątały Wehrmacht (rumuńskie siły zresztą też) w krwawą kampanię na Krymie. Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że ataki bombowe, prowadzone przez WSS, były skuteczne. Co najwyżej mogły dawać możliwość „Prawdzie” do napisania o nich. Winy za wyniki nie ponoszą lotnicy, a przemysł i w części najwyższe dowództwo. Już wyżej wskazywałem, że wykonywanie misji strategicznych średnimi bombowcami jest kontrproduktywne. Ale na stanie sił powietrznych nie było nic cięższego. Na wyposażeniu pułków bombowych WSS w 1941 roku były: wspomniane wyżej Tupolewy SB-2, oraz Iljuszyny DB-3. Dobre bombowce, ale nie nadające się do zadań strategicznych.

Ił-4 przejęty przez Finów. Dzięki dużemu zasięgowi mógł być używany również jako samolot patrolowy i torpedowy, jego udźwig uniemożliwiał jednak skuteczne akcje strategiczne.

W zasadzie to nie napisałem wyżej całej prawdy. Wojenno-Wozduszne Siły miały cięższy sprzęt. Nazywał się Pe-8. Czterosilnikowy kolos o rozpiętości skrzydeł ponad 39 metrów, dla porównania: Latająca Forteca – ponad 31 metrów, Liberator – ponad 33. Dlaczego nie został użyty? Gospodarka centralnie planowana ma to do siebie, że pewne rzeczy nie są zrobione, terminy się rozjeżdżają, no i w ogóle. Pe-8 został oblatany w 1936 roku, do ’44 wyprodukowano ich 97. Oblatany w 1935 i produkowany w latach 1939-45 B-17 powstał w prawie 13 tysiącach egzemplarzy. 95 sztuk, bo dwa samoloty to prototypy, to śmieszna liczba. Dodatkowo Pe-8 przypominał bardziej wytwór rzemieślniczy, niż produkt przemysłowy. Maszyny różniły się od siebie, montowane miały różne silniki, sprężarki montowane były losowo. Siły Powietrzne ZSRR wyciągały wnioski ze starć z Luftwaffe, ich taktyka czy struktura została w części zaczerpnięta od Niemców. Luftwaffe nie posiadała jednak rozwiniętych sił strategicznych, toteż Sowieci nie mieli się na czym uczyć. Produkcja Pe-8 zakończyła się w 1944 roku, kiedy w ręce Sowietów zaczęły wpadać zachodnie ciężkie bombowce. Następcą Pe-8 w roli ciężkiego bombowca został Tu-4, czyli perfidna kopia jednego z B-29, który musiał lądować na terytorium ZSRR.

Pe-8, SB-2, DB-3, wszystkie te bombowce zaczynały robić się przestarzałe. Najbardziej perspektywiczny z tej trójki, czyli DB-3 doczekał się modyfikacji i jako Ił-4 służył do lat 50. Sowieckiemu przemysłowi udało się jednak wypuścić też inną maszynę – Jer-2. Zaprojektowany na podstawie samolotu pasażerskiego, miał dobre osiągi oraz, co najważniejsze, duży zasięg. Ponownie mówimy tu o dwusilnikowcu ze zbyt niskim udźwigiem. Fakt faktem, że Jery mogły zabrać nawet 4 tony bomb, ale minimalizowało to ich zasięg. Jeśli któryś z Jermolewów miał polecieć gdzieś dalej, udźwig musiał być uszczuplony. Dla przykładu Jery-2, które dokonały (razem z Pe-8) nocnego rajdu na Berlin zrzuciły ledwie 700 kg bomb.

Jer-2, przyzwoity długodystansowiec, lecz wyprodukowany w zbyt małych ilościach, aby mógł mieć wpływ na przebieg wojny.

Ostatnim problemem wszystkich sowieckich bombowców było niedostateczne uzbrojenie obronne. Bombowce powinny latać z eskortą, to fakt, aczkolwiek dobrze jest jeśli samolot jest w stanie chociaż odstraszać myśliwce przeciwnika. Większość uczestników wojny rozumiała, że wraz ze wzrostem siły ognia myśliwców trzeba zwiększać też ilość uzbrojenia obronnego w bombowcach. Amerykanie mieli napakowane półcalowymi browningami B-25 (nawiasem mówiąc w ramach Lend-Lease były one z powodzeniem używane też przez WSS), Niemcy wymieniali w swoich bombowcach karabiny na działka, dodawali też zdalnie sterowane wieżyczki. W tym samym czasie bombowce Wojenno-Wozdusznych Sił pozostawały z podobnym uzbrojeniem co na początku konfliktu. W 1939 roku 3-4 małokalibrowe karabiny maszynowe to było za mało, by skutecznie opędzić się od myśliwców wroga, jak nie trudno się domyślić w późniejszej fazie wojny było z tym jeszcze gorzej.

Mimo obiecujących wyników dowództwa WSS przed Wielką Czystką Sowietom nie udało się stworzyć sił zdolnych do atakowania celów daleko za linią frontu. Naturalnie Luftwaffe też nie miała takiej możliwości, toteż fabryki za Uralem były bezpieczne. Problemami o które rozbiło się radzieckie lotnictwo strategiczne były: braki technologiczne tak aby stworzyć ciężki bombowiec z prawdziwego zdarzenia, przydzielanie średnich bombowców do zadań którym nie mogły sprostać, a także beznadziejne wyniki w produkcji potrzebnych bombowców. Chwalonych przeze mnie wyżej Jerów-2 powstało między 350 a 450. Być może Sowieci zbombardowali kilka większych miast pod kontrolą Niemców. Osiągnęli nawet sukcesy w atakowaniu rumuńskich pól naftowych, tak że Wehrmacht musiał wysłać całą armię na Krym; gdyby jednak amerykańskie, uszkodzone, ciężkie bombowce nie lądowały na Syberii, a Sowieci ich nie porozkręcali i nie skopiowali, to Radzieckie lotnictwo strategiczne (z prawdziwego zdarzenia) mogło nigdy nie powstać.

Własność TMHW ©2024 Wszelkie prawa zastrzeżone.