Mit Szturmowika

Mit Szturmowika

Drogi czytelniku, czy zdarzyło ci się zawędrować kiedyś na telewizyjny kanał popularno-naukowy traktujący o historii? Jeśli tak i jeśli trafiłeś na jakiś materiał o historii lotnictwa, albo o lotnictwie w czasie II WŚ to jest duża szansa, że w takim programie pojawił się Ił-2 Szturmowik. Jaka wspaniała maszyna. Najlepszy samolot szturmowy wojny, cudowny sprzęt. I nie żebym pił teraz do stacji historycznych. Mit Iła-2 jako doskonałego samolotu występuje w wielu popularno-naukowych książkach, czy artykułach. Zatem dzisiaj postaram się trochę odbrązowić Szturmowika, ale nie jakoś drastycznie, bo swoje plusy też miał.

Zacznijmy może od garści informacji, jak państwa biorące udział w wojnie radziły sobie z problemem znalezienia samolotu do wspierania swoich sił naziemnych. W latach międzywojnia Francuzi opracowali koncepcję samolotu liniowego. Miał on za zadanie latać nad stałą linią frontu (znaną z zachodniego frontu Wielkiej Wojny), rozpoznawać gdzie przeciwnik może uderzyć lub też zbombardować atakujące siły i spowolnić ich natarcie. Ostatecznym produktem tej koncepcji był polski PZL. 23 Karaś. Szybko okazało się jednak, że w nowym konflikcie linia frontu wcale nie stoi, a użyteczność Karasi też jest dość średnia.

Jednomiejscowy Ił-2 porzucony na lotnisku pod Leningradem, lato 1941 roku

III Rzesza z kolei, tworząc siły powietrzne zmaksymalizowała swoją uwagę na wspieraniu jednostek naziemnych. Powstał wtedy dość egzotyczny pomysł, aby nawet dwusilnikowy bombowiec Ju 88 miał możliwość bombardowania w locie nurkowym. Dzięki bombardowaniu w locie nurkowym można było osiągnąć znacznie wyższą celność niż przy zrzuceniu bomby w locie horyzontalnym. Przez wzgląd na tę zaletę bombardowania nurkowego, podstawowym, niemieckim samolotem wsparcia był właśnie bombowiec nurkujący – Ju 87 Stuka. Sztukas nie był jednak samolotem idealnym. Podczas jego debiutu w Hiszpańskiej wojnie domowej, bombowiec sprawdzał się świetnie. Postęp techniczny szybko jednak zweryfikował możliwości maszyny. Już w trakcie operacji Barbarossa Sztukas nie był ostatnim krzykiem mody. Im później przesuniemy się w latach konfliktu, tym bardziej widoczne stawały się jego przestarzałe rozwiązania, np. stałe podwozie, i kiepskie osiągi bombowca. Właściwie do końca 1942 roku należałoby zakończyć służbę Ju-87, jednakże problemy Niemców ze stworzeniem nowego samolotu wsparcia sprawiły, że produkcja zakończyła się dopiero w 1944. Problem stworzenia samolotu szturmowego rozwiązano modyfikując Focke-Wulfa Fw 190 do roli samolotu myśliwsko-bombowego.

Podobne rozwiązania zastosowali alianci zachodni. Brytyjczycy najpierw eksploatowali starzejące się Hurricane’y, a później wykorzystali do celów szturmowych… nieudany myśliwiec przechwytujący, znany szerzej jako Hawker Typhoon. Typhoon nie powalał udźwigiem, ale na niskich pułapach miał dobre osiągi i mógł poradzić sobie z atakującymi myśliwcami wroga. Amerykanie również nie skonstruowali specjalnego samolotu szturmowego, bo nie mieli po co. Używane w Amerykańskich Siłach Zbrojnych samoloty miały na tyle mocne silniki i wytrzymałą konstrukcję, że mogły przenosić horrendalne ilości podwieszonego uzbrojenia. Już służę przykładem - F6F Hellcat mogący przenosić dwa Tiny Tim-y. Ale niech nas nie zwiedzie nazwa, „Tiny Tim” nie był wcale mały, jeden ważył prawie 600 kg. Ponadto Hellcat, szybki i zwrotny myśliwiec, mógł przenosić dwie 300 milimetrowe rakiety przeciwokrętowe.

Hellcat może robić wrażenie, ale Amerykanie mieli w swoim arsenale jeszcze lepiej nadające się do ataków naziemnych myśliwce. Taki F4U Corsair mógł zabrać 1800 kg bomb i rakiet, a po ich zrzuceniu nadal być zabójczym myśliwcem. To samo tyczy się P-47 Thunderbolta. Dwie półtonowe bomby, jedna ćwierćtonowa, 10 niekierowanych rakiet i 8 półcalowych kaemów. To bardzo poważny arsenał, jak na użyteczny w walce powietrznej myśliwiec.

Trochę już wiadomo, jak projektowano na świecie samoloty wsparcia, więc będziemy mieli punkt odniesienia do rozwiązań zastosowanych w gwieździe naszego wpisu. Wydaje mi się, że najpopularniejszym określeniem na Szturmowika jest „Latający czołg”. Określenie to nie wzięło się znikąd, gdyż Szturmowik był bardzo solidnie opancerzony, a przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ogólny zamysł Siergieja Iliuszyna na stworzenie samolotu szturmowego (który później stał się Iłem-2) to mocno opancerzony, dwumiejscowy dolnopłat. Jeśli chodzi o konstrukcję, to w uproszczeniu Ił-2 składał się z wanny pancernej ważącej od 700 kg wzwyż, chroniącej załogę i silnik, przyczepionych do wanny skrzydeł i ogona konstrukcji mieszanej. Rozumiem, że chcemy mieć wytrzymały samolot, dlatego go opancerzamy, ale od wanny pancernej, która miała być główną zaletą Szturmowika, pochodziła większość bolączek szturmowca.

Pierwsza sprawa – osiągi samolotu. Niby jednomiejscowy (aż do jesieni 1942 roku Iły-2 pozostawały jednomiejscowymi samolotami, ale o tym za chwilę) dolnopłat, chowane podwozie (a to już poważna przewaga nad choćby Sztukasem) mocny silnik. Przecież to powinno latać jak marzenie. Latałoby, gdyby nie dodatkowe 700 kg, ale w porządku, za cenę wytrzymałości poświęcamy manewrowość. Brzmi rozsądnie.

Jednomiejscowy Ił-2 z 872 Pułku Lotnictwa Szturmowego. Na zdjęciu widać uszkodzony ogon maszyny.

Przeżywalność Iłów zostawimy sobie na później, ale na razie wróćmy do kwestii liczby załogi. Istnieje legenda, jakoby sam Stalin nakazał przebudowę Szturmowika z wersji dwumiejscowej na jednomiejscową, bo tak nowoczesny samolot nie potrzebuje strzelca ogonowego, on po prostu ucieknie przeciwnikom. Inną sprawą jest kwestia masy samolotu. Gdyby pierwsze Iły-2 dostały stanowisko strzelca ogonowego, to albo trzeba by wywalić z nich zbiorniki paliwa, albo zmniejszyć udźwig. Silnik AM-38 o mocy 1370 KM nie miał szans na udźwignięcie strzelca i pancerza naraz. Naturalnie samolot można by odchudzić, a że Stalin był dyktatorem z gatunku znających się na wszystkim, to w tej legendzie może kryć się ziarnko prawdy.

Wróćmy teraz do kwestii wytrzymałości. Mamy trudną do przestrzelenia wannę pancerną i całą resztę maszyny w technologii konstrukcji mieszanej (we wpisie o Jaku-1 wypisywałem całą litanię słabości tego rozwiązania, dzisiaj wystarczy powiedzieć, że sklejka, stalowe rurki i płótno są mniej wytrzymałe od konstrukcji aluminiowych). O ile strzelając z ziemi ciężko jest trafić w konkretny punkt samolotu (występuje wtedy duża prędkość względna między strzelcem, a samolotem), to myśliwcy Luftwaffe szybko zrozumieli, że wystarczy puścić serię w ogon Szturmowika, a ten odfrunie od właściciela. Sytuację dodatkowo pogarszał brak strzelca ogonowego, zniechęcającego do ataku od tyłu (zniechęcający to adekwatne słowo, gdyż strzelec z jednym kaemem mógł co najwyżej pełnić rolę straszaka).

Manewrowości nie ma, z wytrzymałością jest różnie, to pewnie uzbrojenie będzie dobre. No nie. Generalnie odnoszę wrażenie że uzbrojenie jest piętą achillesową Iła-2. Zacznijmy od uzbrojenia strzeleckiego: dwa karabiny SzKAS i dwa działka SzWAK. Karabiny maszynowe jak karabiny maszynowe - dobre do zwalczania siły żywej, czy lekkich pojazdów, ale nawet na transporter opancerzony to za mało. W takiej sytuacji rozwiązaniem byłoby przyzwoite działko, ale SzWAK nie był przyzwoity (znów odsyłam do wpisu o Jaku-1).

Żeby być sprawiedliwym trzeba powiedzieć, że żadne 20 mm działko nie rozwiązałoby problemu zwalczania cięższych celów. Hans-Ulrich Rudel, najskuteczniejszy pilot – niszczyciel czołgów wojny, skarżył się, że zamontowane w jego Ju-87 D5 działka 20 mm są za słabe aby zwalczać wrogie czołgi. W 1943 roku ostatecznie zrezygnowano z montowania SzWAKów w Szturmowikach na korzyść NS-23 kal. 23 mm, były one lepsze i bardziej niezawodne, ale skuteczność przeciw czołgom nie szczególnie wzrosła.

Uzbrojeniem strzeleckim nie uszkodzimy cięższych celów, ale Szturmowik miał jeszcze przecież bomby i rakiety. Zacznijmy może od rakiet. Jeśli spojrzymy na dzisiejsze rakiety przeciwpancerne, to występują one w dwóch rozmiarach. Mniejsze i większe. Mniejsze stosuje się w dużych ilościach i są one niekierowane. Przy dużej ilości celność nie jest tak istotna, a mniejszy kaliber rakiety ułatwia penetrację pancerza. Jeśli chodzi o większe, są one obecnie naprowadzane tak aby wybuchnąć przy bezpośrednim trafieniu w cel. Większość państw w trakcie wojny używała względnie dużych, niekierowanych rakiet. Były one jednak dalekie od ideału. Dlaczego? Bo ich skuteczność była śmieszna. Aby zniszczyć czołg albo pojazd opancerzony rakietą kal. 82 lub 132 mm, jakie montowano pod skrzydłami Szturmowików, trzeba było uzyskać bezpośrednie trafienie. Wedle danych aliantów zachodnich z walk nad Normandią, celność rakiet niekierowanych montowanych na ich samolotach wahała się od 4 do 8 %. Nawet jeśli odpalimy kilka rakiet naraz wcale nie jest powiedziane, że pojazd opancerzony wroga zostanie zniszczony.

To może bomby. Rudel latał Sztukasem i niszczył czołgi. Najskuteczniejszą bronią Sztukasa były bomby. Wystarczy żeby nasz samolot szturmowy zaczął bombardować. Gdyby Ił-2 miał taki arsenał bombowy jak Stuka, to niszczyłby czołgi. Niestety przez ogromny ciężar opancerzenia udźwig Szturmowika był raczej skromny. Najpopularniejsze konfiguracje uzbrojenia Iła-2 to 4 lub 8 rakiet kal. 82 lub 132 mm i 4 x 100 kg lub 8 x 50 kg bomb. Istniała możliwość podwieszenia pod jednomiejscowymi Iłami dwóch 250 kg bomb, ale nie znajdowały się one w lukach bombowych, jak ich mniejsze odpowiedniki, tylko na pylonach pod skrzydłami jeszcze bardziej ograniczając osiągi maszyny. Przez to ten wariant był rzadko spotykany. Napisałem, że dwie ćwierćtonowe bomby mogła przenosić tylko jednomiejscowa wersja Iła-2. Dlaczego? Bo po dodaniu strzelca ogonowego, razem z jego opancerzeniem udźwig samolotu spadał z 600 do 400 kg.

Lotnicy 144. Gwardyjskiego Pułku Lotnictwa Szturmowego razem ze swoim Ił-2M

Pewnie nie jest to dla wszystkich oczywiste, więc dodam, że Stukasy późniejszych wersji (te które na polu bitwy pojawiły się podczas wchodzenia do służby Iła) mogły zabrać trzy 500 kilogramowe bomby, albo tonową i cztery pięćdziesięciokilogramowe. Jakby ktoś chciał powiedzieć że Ju-87 to przecież przestarzała maszyna, to będzie miał rację, więc dodam: następca Stuki – Fw 190 w wersjach myśliwsko-bombowych – też mógł przenosić tonową bombę, a nie było w tamtym czasie skuteczniejszego środka przeciwpancernego od zrzucenia 600 kg trotylu na czołg przeciwnika.

Naturalnie istniała też alternatywa w stosunku do bomb. Podwieszenie pod samolotem większego działka przeciwpancernego. Niemcy doprowadzili ten sposób do perfekcji instalując w swoich maszynach: 30 mm MK 103, działka 37, 50 i 75 milimetrowe. Sowieci też wpadli na ten pomysł i podczas bitwy pod Kurskiem zadebiutowały Ił-2M (M to określenie na dwumiejscowego Iła-2, ale pojawia się najczęściej w zachodnich źródłach) z dwoma 37 milimetrowymi działkami NS-37. Nie były one jednak tak skuteczne jak broń Luftwaffe. Dość powiedzieć, że uzbrojono w ten sposób tylko 3,5 tysiąca maszyn, co stanowi mniej niż 1/10 wyprodukowanych Szturmowików. Nie jest to zarzut w stosunku do WSS. Niemcy produkowali w trakcie konfliktu najlepsze działka lotnicze ze wszystkich uczestników wojny, ciężko ich przebić. Dodatkowym problemem Iła-2 z NS-37 było obniżenie udźwigu do nędznych 200 kg. Dużo tych rozwiązań i żadne nie rozwiązuje problemu. Trzeba znaleźć jeszcze jedno rozwiązanie.

Ale jak raz Siły Powietrzne ZSRR znalazły rozwiązanie. Bomby PTAB. Były to małe, około 1,5 kilogramowe bomby z głowicą kumulacyjną. Ił-2 mógł ich zabrać 280, więc nie trzeba było się martwić o celność. PTAB-y przebijały do 60 mm pancerza. Żeby mieć porównanie, standardowe opancerzenie dachu niemieckich pojazdów wynosiło około 20 mm.

Nadszedł czas podsumowań. Czy Ił-2 był świetnym samolotem? Nie. Kiepska manewrowość, niska odporność na ostrzał z powietrza, tylko jeden wariant uzbrojenia pozwalający zwalczać czołgi. Kolejna kwestia to przeżywalność załogi. Mimo zastosowania pokaźnego opancerzenia, śmiertelność wśród tylnych strzelców w Szturmowikach była zastraszająca. Nie można jednak powiedzieć, że Ił-2 to kompletny szrot. Spełniał swoje zadanie, był odporny na ostrzał z ziemi i posiadał różnorodny arsenał. Jeśli na jego drodze pojawił się pociąg, konwój ciężarówek, zgrupowana piechota, bateria artylerii, to zbyt długo nie pożyła.

Dwumiejscowe Iły-2 z 16 Armii Lotniczej uchwycone nad Berlinem, maj 1945 roku.

Wróćmy jednak do tezy z początku wpisu. Czy Ił-2 był najlepszym samolotem szturmowym wojny? Był. Ale tytuł ten należy mu się wyłącznie ze względu na to, że w trakcie tego konfliktu nie pojawił się żaden inny, zaprojektowany od podstaw, samolot szturmowy (oczywiście można przywołać choćby Henshla-129, ale trapiły go różne problemy, poza tym mniej niż 900 egzemplarzy Hs-129 nijak się ma do 36 tysięcy Iłów). Wszystkie inne państwa biorące udział w konflikcie stawiały na wszechstronność swoich maszyn, więc do celów szturmowych używały swoich myśliwców, jedno i dwusilnikowych, oraz bombowców.

 

Więc jeszcze raz, można powiedzieć, że Ił-2 był najlepszym samolotem szturmowym II WŚ, ale jeśli chodzi o samolot wsparcia piechoty, wyżej uplasowałbym Ju-87 w początkowej fazie wojny, oraz P-47 i Fw-190 w późniejszej.

 Autor: Jan Wróbel

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Własność TMHW ©2024 Wszelkie prawa zastrzeżone.