Boże chroń króla… towarzysza Stalina w sumie też, ale tak nie za bardzo. Brytyjskie samoloty z Lend-Leasu

Boże chroń króla… towarzysza Stalina w sumie też, ale tak nie za bardzo. Brytyjskie samoloty z Lend-Leasu

Ostatnio się znęcałem nad Wojenno-Wozdusznymi Siłami i to dość mocno, więc dzisiaj będziemy szkalować kogo innego. W swoim poprzednim wpisie mówiłem, że bez programu Lend-Lease radzieckie siły powietrzne zawaliłyby się. Może się powtarzam, ale jest to istotne, bez benzyny lotniczej, aluminium i dobrych samolotów przesłanych do ZSRR Luftwaffe uprzykrzałaby życie RKKA w takim samym stopniu co podczas „Barbarossy”. Czyli L-L super sprawa, nie? Ogólnie tak, ale i od tej reguły są wyjątki. Na przykład Brytyjczycy wysyłający,w ramach pomocy, stare rzęchy.

W dzisiejszym odcinku będą tylko dwa samoloty. I oba równie kiepskie, nie ze względu na ich projekt, ale czas użycia i ich stan techniczny. Zaczniemy od Hurricane’a.

 

Huragan, a raczej powiew starości

Gdyby ktoś się zastanawiał dlaczego WSS tak długo katował Huragany - straty Sił powietrznych ZSRR w 1941 roku liczone były w tysiącach samolotów. Wszystko co potrafiło latać było w zimie '41/'42 na wagę złota.

 

Już w latach 30. wiadomo było, że zbliża się dogrywka po Wielkiej Wojnie. III Rzesza zbroiła się na potęgę, wysyłała samoloty do testów nad Hiszpanią (podobnie zresztą robili Sowieci). A co z Anglią i Francją? Bieda. W obu tych demokratycznych państwach społeczeństwa z traumą po I wojnie światowej naciskały na ograniczenie zbrojeń. Tym sposobem kiedy Bf-y 109 i I-16 miały swój chrzest bojowy Alianci spali słodko z ręką w nocniku. Brytyjczycy mieli w tym czasie na wyposażeniu dwa przyzwoite dwupłatowce: Fury’ego i Gladiatora. Trzeba mieć jednak na uwadze tempo rozwoju samolotów w drugiej połowie lat 30. To co przed chwilą było przyzwoite ,w ciągu dwóch-trzech lat, potrafiło się zamienić w przestarzały grat. Na szybko podsumujmy fakty: Brytyjczycy na gwałt potrzebują nowoczesnego myśliwca, ale są zapóźnieni technicznie i mają okrojony budżet. Co w takiej sytuacji zrobi każdy tani fachowiec? Będzie łatał drutem. I rzeczywiście pierwszy bohater dzisiejszego wpisu był łataniem drutem. Hurricane to z jednej strony silnie uzbrojony (8 karabinów maszynowych jak na końcówkę lat ’30 to niebagatelna ilość) w układzie dolnopłata. Cud, miód orzeszki, awangarda światowego przemysłu lotniczego. No jednak nie. Bo myśliwiec ze stajni Hawkera posiadał drewniane dwupłatowe śmigło, które bardzo szybko się zestarzało i sami Brytyjczycy musieli je wymieniać na trójpłatowe, ale co istotniejsze Hawker Hurricane miał archaiczną konstrukcję. Taniej było wykonać myśliwiec ze stalowej (lub miejscami drewnianej) kratownicy przykrytej płótnem. Dodatkowo nie trzeba było przestawiać fabryk, które w podobnej technologii produkowały Fury’ego. Jak to zwykle bywa taniej nie znaczy lepiej. Huragany były cięższe i miały gorsze osiągi od swoich w pełni metalowych konkurentów. W czasie bitwy o Anglię problemy Hurricane’a nie były jeszcze tak widoczne. Samolot miał też nieplanowaną zaletę. Wedle relacji pilotów RAF-u pociski z działek niemieckich myśliwców często nie detonowały przy kontakcie z płótnem (dużo nowocześniejszy Spitfire doznawał poważniejszych uszkodzeń w starciu z działkami niż Hurricane). Ale nawet takie przebłyski szczęścia nie były w stanie powstrzymać starzenia się tej konstrukcji. Już od końca roku 1940 większość zadań Hurricane’ów sprowadzało się do ataków na siły naziemne, a rolę głównego myśliwca RAF-u na stałe przejęły nowocześniejsze modele Spitfire’a.

Czyli tak, Brytyjczycy na przełomie ’40 i ’41 roku wycofują Hurricane’y z roli myśliwca, bo jest już za słaby. RAF dozbraja jeszcze bardziej swoje samoloty (Hurricane Mk. IIB posiadał 12 karabinów maszynowych, Mk. IIC 4 działka 20 mm, a Mk IV mógł przenosić nawet dwa 40 mm działka) i przeznacza je do zadań szturmowych. W drugiej połowie 1941 roku do Wojenno-Wozdusznych Sił zaczynają napływać Hurricane’y wyprodukowane przez Brytyjczyków i Kanadyjczyków. Największa ilość tych przestarzałych myśliwców dotarła do ZSRR w zimie 1941/42. Czyli mniej więcej rok po wycofaniu ich przez Brytyjczyków z roli myśliwca (warto wspomnieć że jeszcze w 1941 roku Hurricane’y broniły Malty, ale ten fakt należy traktować jako wyjątek potwierdzający regułę). Bo być może nie wspomniałem, ale Sowieci wysyłali te gruchoty do walki z najnowszymi Bf-ami 109. A dlaczego? Bo sami nie mieli nic lepszego w tym czasie. Fajne te Wojenno-Wozduszne Siły, takie nie za nowoczesne. Czy to nie w porządku że Commonwealth wysyłał Związkowi Radzieckiemu szroty? Powiedzmy. Zresztą Anglicy wysyłali do Sajuza nowe Hurricane’y, które mogły być z powodzeniem wykorzystane przeciw siłom lądowym i wyłącznie winą radzieckich decydentów jest to, że musieli się ratować starym sprzętem. Aby nadesłane myśliwce mogły podjąć jakąkolwiek walkę z Bf-ami 109 F i G, oraz wczesnymi Fw 190 radziecka obsługa naziemna użyła rzadkiej, głównie słowiańskiej, umiejętności – garażowego tuningu. Twój myśliwiec jest za wolny? Nie bój nic tawariszcz, zrobimy prowizoryczny wtrysk metanolu do silnika. Niby jest 8 karabinów maszynowych, ale małokalibrowych i są problemy z amunicją? Bierzemy spawareczkę i myk wsadzimy dwa działka, albo tyle ile towarzysz życzy. Takie przeróbki rzeczywiście podnosiły wydajność Hurricane’ów, ale przyczyniały się wybitnie to spadku żywotności tych maszyn. Ot zachodni samolot w starciu z Radzieckim brakiem kultury technicznej.

 

Hurricane przezbrojony w działka SZWAK kal. 20 mm i karabiny (na pierwszym UB kal. 12.7 mm. Widoczne również prowadnice pocisków rakietowych.

 

Spitfire, czyli choleryk

 

Mechanicy przygotowują Spitfire'y Mk. Vb przed przekazaniem ich Wojenno-Wozdusznym Siłom. Iran 1943 rok.

 

Wyżej stoi jak wół, że Spitfire nowoczesny, a we wstępie było napisane, że Brytyjczycy same szroty wysyłali, coś się Pan gubisz w zeznaniach. No to już tłumaczę jaki był problem (a żeby jeden) z radzieckimi Spitfire’ami. Pierwsza partia brytyjskich myśliwców przybyła do Związku radzieckiego na wiosnę ’43 roku. Były to Spitfire’y Mk. Vb. I tu pojawia problem. Mark Vb był produkowany od wiosny, ale 1941 roku. Nie wiem czy wspominałem, jeśli nawet tak to powtórzę jeszcze raz: w trakcie wojny postęp techniczny osiąga niebotyczną szybkość. Co za tym idzie, świetne w ’41 Vb dwa lata później były gruchotami. Brytyjczycy używali już wtedy dużo nowocześniejszych Spitfire’ów Mk. IX i XII. Chrztem bojowym dla „choleryków” były walki nad Kubaniem i Ukrainą na wiosnę i w lecie 1943. Mk V miał być odpowiedzią na niemieckiego Bf-109 F. I był. Ale Luftwaffe nie stała w miejscu. W czasie wprowadzenia Mk. Vb (niezorientowanym w numeracji modeli Spitfire’a wyjaśniam: liczba rzymska oznacza model, literka po niej - typ skrzydła, a co za tym idzie wariant uzbrojenia) w Wojenno-Wozdusznych Siłach Niemcy mieli na wyposażeniu Bf-y 109 G i Fw-190 A którym myśliwiec konstrukcji Supermarine nie był w stanie dorównać. Teraz dodatkowa ciekawostka. Nad Kubaniem rozegrała się jedna z najintensywniejszych bitew powietrznych. A co dostali Sowieci? No takie słowo na „g”. Tłumacząc na ludzkie, walka Spitfire’m Mk. Vb z Bf-109 G to tak jakby ścigać się wysłużonym Oplem Astrą F z nowym Porshe, może być krucho. Ale czy bycie przestarzałym było jedynym problemem Supermarine’ów? A gdzieżby. To jasne, że Brytyjczycy nie produkowaliby specjalnie przestarzałego samolotu. Więc do Związku Radzieckiego powędrowały… wyklepane na szybko, zaszpachlowane, zużyte jak nie wiem stare Spitfire’y. Fajny ten prezent, taki nie za przydatny. Dobra czy to koniec problemów? No nie. Daruję już sobie fragment o braku kultury technicznej i problemów przy obsłudze i remontach Spitfire’ów. Ale jest dodatkowa ciekawostka. Spitfire (podobnie jak Bf-109) ma mały rozstaw goleni podwozia. W Anglii nie sprawia to problemu. Ale na wschodzie nie ma takich ładnych równych lotnisk jak na zachodzie. I konia z rzędem temu, kto umie wylądować Spitfire’m na kartoflisku. Kubań ’43 i WWS przestało otrzymywać Spitfire’y? Otóż nie. Brytyjczycy w końcu dostarczyli coś czym dało się latać. Spitfire Mk IX. Proszę jednak wstrzymać otwieranie szampana. Nadszedł czas na kamyczek do ogródka Wojenno-Wozdusznych Sił. Mk. IX nie był szeroko wykorzystywany w walkach, mimo że Sowieci otrzymali ponad tysiąc tych dobrych maszyn. A dlaczego? Bo do końca wojny potężnemu socjalizmowi nie udało się skonstruować porządnego myśliwca wysokościowego (nawet po wojnie pułki obrony powietrznej Moskwy były wyposażone w Focke Wulfy 190 D, ale to historia na inny wpis). Więc do tej roli zaprzęgnięte zostały Mk. IX, broniąc większych miast, portów floty, etc.

 

Czasem samoloty mają nieplanowane zalety. Jednak Spitfire Mk. IX miał nad ZSRR nieplanowaną wadę. Przez ścięcie końcówek skrzydeł można było pomylić te maszynę z Fw-190 (żaden radziecki myśliwiec nie miał ściętych skrzydeł).

 

Czas sobie podsumować te lotniczą „pomoc” w wykonaniu Zjednoczonego Królestwa. Naturalnie w kwestii dostarczania gotowych maszyn, bo gdyby nie Brytyjskie aluminium radziecki przemysł lotniczy by wziął i umarł. Przestarzałe Hurricane’y szybko zostały przeniesione do drugiej linii: do lotnictwa marynarki, na daleki wschód, do Karelii, tak żeby przypadkiem nie musiały walczyć za bardzo. Wyeksploatowane, stare Spitfire’y. Część się zepsuła na amen, część zestrzelili Niemcy. Przynajmniej obsługa naziemna i piloci mieli spokój. Nowsze Spitfire’y. No w końcu. Latarnia na morzu beznadziei. Ale sukcesów za dużych i tak nie miały, bo trzeba było łatać luki na radzieckim niebie. Brytyjczycy wysłali też Sowietom pokaźne ilości Kittyhawków, które nieźle się sprawowały, ale to amerykańska konstrukcja, więc dostaną swój pięć minut we wpisie o Amerykańskim Lend-Lease.

Autor: Jan Wróbel

Własność TMHW ©2024 Wszelkie prawa zastrzeżone.