17 września 1939 r. o godzinie 4.00 rano

17 września 1939 r. o godzinie 4.00 rano

Armia Czerwona w sile dwóch frontów: Białoruskiego oraz Ukraińskiego przekroczyła granicę Polski. ZSRS tym samym złamał podpisany z Polską w 1932 r. pakt o nieagresji. Nikt wówczas nie wiedział iż tym samym Sowieci realizowali ustalenia innego porozumienia podpisanego 23 sierpnia 1939 r. - paktu Ribbentrop-Mołotow.


Wschodnia granica Polski miała 1412 km długości, jej ochronę zapewnić miał Korpus Ochrony Pogranicza (KOP) liczący około 12 tys. żołnierzy. Armia Czerwona do uderzenia na terytorium Polski wyznaczała jednostki wchodzące w skład Frontu Białoruskiego liczącego w sumie około 201 tys. żołnierzy oraz oddziały Frontu Ukraińskiego liczące około 266 tysięcy żołnierzy regularnej armii oraz 45 tysięcy żołnierzy WOP i NKWD.    

Preludium sowieckiego uderzenia rozegrało się w Moskwie, około godz. 1:00 w nocy. W rezydencji ambasadora RP Wacława Grzybowskiego zadzwonił telefon. Po jego odebraniu dowiedział się iż jest niezwłocznie wzywany do zastępcy Komisarza Spraw Zagranicznych Władimira Potiomkina. Po przybyciu na miejsce oświadczono mu, że rząd polski nie jest w stanie dłużej zarządzać państwem, w związku z tym ZSRS zostaje zmuszone do interwencji zbrojnej w celu zabezpieczenia swoich interesów na terenie wschodnich rubieży Rzeczpospolitej Polskiej.


Walki żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza z Armią Czerwoną podczas kampanii wrześniowej
We wczesnych godzinach porannych 17 września jako pierwsze impet radzieckiego uderzenia przyjęły na siebie strażnice KOP. Większość żołnierzy znajdujących się w tych placówkach została zaskoczona przez Rosjan. Z uwagi na  olbrzymie dysproporcje sił, walki o strażnice miały raczej krótkotrwały przebieg. Dyrektywa Naczelnego Wodza nakazywała żołnierzom polskim unikania walk z wkraczającą Armią Czerwoną. Działania miały być  podejmowana wyłącznie przypadkach prób rozbrojenia przez Rosjan. Jednakże ze względu na problemy z łącznością rozkaz dotarł do nielicznych polskich oddziałów. Żołnierze KOP mimo znacznej przewagi nieprzyjaciela rozpoczęli zorganizowany odwrót z odcinków granicznych unikając większych strat. Garnizony w Baranowicach, Dubnie, Ostrogu, Krzemieńcach i Brzeżanach zostają opanowane przez oddziały Armii Czerwonej.

W zaistniałej sytuacji, nie mogąc liczyć na inne rozkazy Naczelnego Dowództwa, które 17 września przekroczyło granicę polsko-rumuńską, gen. Rückemann dowodzący oddziałami KOP wydał rozkaz koncentracji podległych mu jednostek nad Styrem. Następnym jego posunięciem było podzielenie podległych oddziałów na trzy grupy. Batalion KOP Dawidgródek, wraz kilkoma mniejszymi poddziałami miał bronić odcinka pomiędzy miejscowościami Stolin i Moroczna. Brygada Polesie pod dowództwem płk Różyckiego-Kołodziejczyka w skład której wchodziły bataliony Sienkiewicze, Ludwikowo oraz Kleck miała osłaniać kierunku Sienkiewicze - Łachowa. Ostatnią część zgrupowania KOP stanowił dowodzony przez ppłka Sulika pułk Sarny, otrzymał on zadanie obrony umocnień nad Słuczą. Działający na pasie umocnień pułk Sarny osłaniał jednocześnie przegrupowanie dowodzonych przez gen. Rückemanna sił głównych KOP. Dzięki temu dowódca KOP mógł zgodnie z planem skoncentrować swoje siły, aby skuteczniej przeciwdziałać wkraczającym ze wschodu jednostkom przeciwnika.

18 września pułk Sarny broniący umocnień nad Słuczą stał się celem ataków 60 DS (Dywizji Strzeleckiej) Armii Czerwonej Jak się wkrótce miało okazać były to tylko próby wysondowania siły polskiego oporu. Właściwe uderzenie sowieckie nastąpiło dopiero następnego dnia o świcie. Zaciekłe walki podczas których szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną a raz na drugą stronę trwały do ok. 15.00. W ostateczności udało się chwilowo zatrzymać nacierające kolumny Armii Czerwonej.

19 września wciąż trwają walki na innych odcinkach granicy, niestety ich przebieg jest niekorzystny dla strony polskiej. Po krótkiej i zaciętej walce Szwadron KOP-u Krasne ulega przewadze przeciwnika i zostaje zmuszony do kapitulacji pod Oszmianami. Z kolei pod Dubnem w wyniku dużych strat zadanych przez ataki z powietrza poddaje się otoczony szwadron Dederkały. Tego samego dnia gen. Rückemann nawiązał w okolicach miejscowości Stare Konie kontakt z działającymi w tym rejonie marynarzami Flotylli Pińskiej. Udało mu się również skontaktować z gen. Franciszkiem Kleebergiem. Dowódca KOP zgłosił chęć podporządkowania się rozkazom gen. Kleeberga jednakże z uwagi iż oddziały KOP były dopiero w fazie przegrupowania ten odmówił. Jednocześnie nakazał aby siły gen. Rückemanna dołączyły do dowodzonych przez niego oddziałów w momencie osiągnięcia pełnego stanu gotowości bojowej.

 

Bitwa pod Szackiem

W dniach 20-22 września zostało zakończone przegrupowanie oddziałów KOP, gen. Rückemann nakazał marsz swoich jednostek w kierunku miejscowości Włodawa. Celem tego manewru było uzgodnione wcześniej połączenie z oddziałami gen. Kleeberga.

W czasie marszu poszczególne oddziały KOP były atakowane co jakiś czas przez radzieckie samoloty. W wyniku ataków największe straty poniosły pododdziały wchodzące w skład pułku Sarny. W międzyczasie kolumny polskie natknęły się kilkakrotnie na oddzielone od sił głównych sowieckie grupy rozpoznawcze z którymi stoczyły kilka niewielkich potyczek.

28 września oddziały KOP osiągnęły okolice miejscowości Szack, okazało się jednak że miejscowość została już zajęta przez wojska sowieckie. Polskie siły liczące około 4 tysięcy żołnierzy, zaatakowały w godzinach porannych blisko 13 tysięczne zgrupowanie Armii Czerwonej. Polacy zaskoczyli niczego nie spodziewającego się przeciwnika i odrzuciły go na północ. W wyniku brawurowego ataku udało się zniszczyć 8 czołgów. Ponadto zdobyto duże ilości broni, amunicji oraz żywności umożliwiając tym samym uzupełnienie kończących się powoli zapasów. Jednakże Rosjanie dysponujący olbrzymią przewagą w ludziach i sprzęcie pancernym oraz wsparciem lotniczym dokonali w godzinach popołudniowych kontrataku. Mimo bohaterskiej obrony plan gen. Rückemanna powstrzymania Rosjan w tym rejonie nie powiódł się, w konsekwencji oddziały polskie zostały wyparte z Szacka. Ostatni polscy żołnierze wycofali się z tej miejscowości w godzinach nocnych z 28 na 29 września. Siły polskie opuściły miasteczko i skierowały w stronę przeprawy na Bugu.

W walkach o Szack straty polskie wyniosły około 500 żołnierzy zabitych, rannych lub wziętych do niewoli.

Po wycofaniu się polskich sił na zachodni brzeg Bugu, 29 września grupa gen. Rückemanna skierowała się ku miejscowości Wytyczno. Tego samego dnia około południa, żołnierze 82 pułku piechoty przypuszczają atak na wieś Nujno skąd po krótkiej walce nie ponosząc strat własnych wypierają radzieckich żołnierzy. Rosjanie nie próbując kontratakować wzywają wsparcie lotnicze. W wyniku nalotu Polacy tracą blisko 40 zabitych a ponad 20 kolejnych żołnierzy odnosi rany. Batalion składający się głównie z byłych marynarzy Pińskiej Flotylli Rzecznej zmuszony zostaje w ten sposób do opuszczenia niedawno zajętej wsi a co gorsza z powodu braku możliwości ewakuacji pozostawia w niej większość rannych żołnierzy, którzy wkrótce trafiają do sowieckiej niewoli. Kolejny dzień przynosi informację o kapitulacji Warszawy co jeszcze bardziej pogarsza morale zmęczonych żołnierzy.

30 września w godzinach nocnych siły polskie osiągnęły Wytyczno znajdujące się w pobliżu drogi łączącej Lublin z Włodawą. Podczas przekraczania drogi część zgrupowania KOP zostaje zaatakowane przez pododdziały 45 Dywizji Strzelców wsparte czołgami. Główny ciężar uderzenia przyjął na siebie pułk Sarny. Mimo zaskoczenia Polakom udaje się zniszczyć cztery czołgi. W tym czasie pozostałe pododdziały przechodzą pod Włodawą przez Bug i łączą się pododdziałami tyłowymi SGO Polesie. Jednak, większość z tego co pozostało ze zgrupowania KOP zostaje otoczone jednostki Armii Czerwonej. W końcu (1 października) grupa KOP zostaje rozwiązana. Część pododdziałów którym udało się dołączyć się do jednostek gen. Kleeberga kilka dni później walczyło w bitwie pod Kockiem. Jednak zdecydowana większość żołnierzy KOP złożyła broń dostając się do sowieckiej niewoli. Nieliczne grupy składające się głównie z oficerów postanowiły przedzierać się do Rumunii i na Litwę.

 

Działania Samodzielnej Grupy Operacyjnej Polesie

Walki pod Jabłonią

Do pierwszych walk SGO Polesie z oddziałami sowieckimi doszło w okolicach wsi Jabłoń pomiędzy 28 a 29 września 1939 r. Według uzyskanych informacji stwierdzono iż Armia Czerwona po przekroczeniu granicy prowadzi działania na dwóch zasadniczych kierunkach – część jednostek została skierowana na Lublin na południu natomiast pozostałe kolumny prowadzą natarcie na kierunku północnym w stronę Siedlec. Generał Kleberg skierował  na  południe  Dywizje Kawalerii Zaza oraz wybrane pododdziały Dywizji Brzoza. Natomiast aby uniemożliwić posuwanie się kolumn sowieckich w kierunku Siedlec, skierował w okolice wsi Jabłoń i szosy Wisznickiej Podlaską Brygadę Kawalerii (PBK) oraz współdziałającą z nią Dywizję Piechoty Kobryń. Wkrótce po dotarciu w nakazany rejon odziały PBK znalazły się w kontakcie bojowym z czołowymi oddziałami Armii Czerwonej. W godzinach popołudniowych 28 września radzieckie czołgi wsparte pododdziałami kawalerii uderzyły na pozycje pododdziałów należących do 9 pułku strzelców konnych wchodzących w skład PBK. Mimo iż natarcie początkowo zaskoczyło polskich kawalerzystów ci szybko się otrząsnęli i przystąpili do konsolidowania obrony. Wkrótce pod ogniem karabinów maszynowych oraz dział przeciwpancernych natarcie sowieckie załamało się. Rosjanie wycofali się na pozycje wyjściowe pozostawiając na przedpolu wraki kilku zniszczonych czołgów. Po tej porażce żołnierze radzieccy ostrzeliwali polskie pozycje przez cała noc z 28 na 29 września jednakże nie zdecydowali się na powtórne uderzenie. Niestety około godziny 10 rano pododdziały Podlaskiej Brygady Kawalerii otrzymały rozkaz opuszczenia zajmowanych dotychczas pozycji i skierowania się w kierunku Parczewa. Pozycje pod Jabłonią miały zostać obsadzone przez żołnierzy z Dywizji Piechoty Kobryń. Podczas przegrupowania w kierunku Parczewa 9 pułk strzelców konnych został zaatakowany pod Kostrami przez 635 pułk strzelecki oraz 487 pułk strzelecki ze 143 Dywizji Strzeleckiej Armii Czerwonej.

Z kolei kolumny czołowe Dywizji Kobryń, które miały obsadzić opuszczone przez 9 pułk strzelców konnych pozycję zbliżyły się do wsi Jabłoń oraz górującego nad okolicą wzgórza Puchowa Góra. W tym momencie jej pododdziały znalazły się pod ogniem sowieckiej artylerii. Żołnierze 82 pułku piechoty zajęli pozycje obronne na skraju wzgórza i podciągnęli na stanowiska armaty kalibru 75 mm. Wysłane na przedpole patrole rozpoznawcze stwierdziły iż  w rejonie wsi znajdują się znaczne siły sowieckie. Polska artyleria rozpoczęła ostrzał zlokalizowanych przez patrole celów w obrębie wsi Jabłoń. W tym czasie gen. Kleeberg planował obejście sił rosyjskich i uderzenie na tyły stojącej naprzeciwko polskich sił 143 Dywizji Strzeleckiej. Zadanie przeprowadzenia ataku otrzymał dowódca 82 pułku piechoty ppłk Franciszek Targowski. Do natarcia prowadzonego wzdłuż drogi idącej w kierunku wsi Jabłoń ruszył I batalion 82 pułku piechoty wspierany przez marynarzy z Flotylli Pińskiej którzy wcześniej dołączyli do jednostek gen Kleberga. Nacierający Polacy zmusili Rosjan do wycofania się w głąb wsi, nawet wprowadzone do walki lekkie sowieckie czołgi nie były już w stanie uratować sytuacji. Zresztą pojazdy zostały szybko unieruchomione ogniem broni przeciwpancernej. W trakcie walki nad wsią pojawiło się kilka rosyjskich samolotów które usiłowały bez większego skutku zaatakować prących do przodu żołnierzy polskich. W końcu na polu walki pozostali tylko Polacy, porzucony rosyjski sprzęt pancerny oraz ranni i zabici żołnierze sowieccy. Polakom poddało się około 50 żołnierzy radzieckich, którzy błagali żeby ich nie odsyłać. Ku zaskoczeniu gen Kleeberga prosili żeby ich wcielić do Polskiego Wojska – prośba została spełniona.

 

Bitwa pod Milanowem

Tymczasem Dywizja Piechoty Kobryń po forsownym całonocnym marszu osiągnęła 30 września rejon Parczewa i Milanowa. Wkrótce nad Parczewem pojawiło się radzieckie lotnictwo które rozpoczęło systematyczne ataki na polskie pozycje. Po kilkugodzinnym bombardowaniu na przedpolu zajmowanym przez żołnierzy z 79 pułku piechoty pojawili się rosyjscy kawalerzyści mający rozpoznać polskie pozycje. Wkrótce potem uderzyła na nie piechota. Polacy zaalarmowani wcześniejszym pojawieniem się kawalerii nie dali się zaskoczyć i otworzyli do Rosjan zmasowany ogień, który załamał  ich natarcie. Polscy żołnierze z 79 pułku piechoty  przeszli do kontrataku za wycofującym się z pola walki  przeciwnikiem w tym czasie 83 pułk piechoty otrzymał rozkaz obejścia Rosjan którzy znaleźli się w okrążeniu. Żołnierze sowieccy rozpoczęli bezładną ucieczkę. Dodatkową panikę wzbudził wśród nich ostrzał polskiej artylerii. Walki pod Jabłonią oraz Milanowem był ostatnim walkami oddziałów polskich wchodzących w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej Polesie z  oddziałami Armii Czerwonej podczas kampanii wrześniowej.

         

Obrona Grodna

Przed wybuchem wojny, w Grodnie stacjonowała 29. Dywizja Piechoty, niestety w momencie niemieckiego uderzenia 1 września jednostka znajdowała się na Mazowszu. Kiedy więc 17 września Armia Czerwona przekroczyła polską granicę, w mieście znajdowały się zaledwie dwa niepełne bataliony piechoty (batalion marszowy z 29 Dywizji Piechoty dowodzony przez kpt. Piotra Korzona oraz 31 batalion wartowniczy dowodzony przez mjr Benedykta Serafina. Ponadto dowodzony przez ppor. rez. Antoniego Iglewskiego, improwizowany oddział liczący ok. 200 ludzi. Byli to większości żołnierze z rzutu kołowego 5 pułku lotniczego z Lidy). Ponadto było w nim jeszcze kilkunastu żandarmów oraz policjantów. Obrońcy nie posiadali broni ciężkiej (nie licząc dwóch działek przeciwlotniczych Bofors ) ani czołgów. 17 września doszło do próby opanowania miasta przez miejscowych komunistów.

18 września do Grodna przyjechał  gen. Józef Olszyna-Wilczyński, jednakże jeszcze tego samego dnia je opuścił. Za jego przykładem poszli  prezydent miasta Cieński, starosta Walicki oraz część urzędników z ratusza. Po ich wyjeździe doszło do kolejnej próby opanowania Grodna przez miejscowych komunistów. Zajęli oni centralny plac miasta (plac Batorego), jednak zdecydowana reakcja żołnierzy polskich z 31 batalionu wartowniczego położyła szybko kres rebelii. Dowództwo nad obroną miasta wziął na siebie  wiceprezydent Grodna Roman Sawicki oraz komendant Rejonowej Komendy Uzupełnień mjr Benedykt Serafin. Na ich polecenie rozpoczęto kopanie rowów strzeleckich i budowanie prowizorycznych zapór przeciwpancernych. Rozpoczęto również formowanie jednostek ochotniczych składających sie z mieszkańców miasta. Pierwsze sowieckie jednostki dotarły do miasta rankiem 20 września i z marszu przystąpiły do szturmu. Grupa 11 czołgów z 27 Brygady Pancernej przejechała przez most drogowy i uderzyła na miasto. Czołgi zostały natychmiast ostrzelane przez obrońców, Rosjanie zostali zmuszenie do odwrotu pozostawiając za sobą kilka zniszczonych maszyn. 21 września udało się dostać do miasta gen. bryg. Wacławowi Przeździeckiemu, który natychmiast po przejęciu dowództwa ogłosił, że należy przygotować się do ewakuacji na Litwę. Powoływał się przy tym na rozkaz  Naczelnego Wodza. Większość obrońców odmówiła opuszczenia miasta. Jeszcze tego samego dnia mimo zaciekłej obrony oddziały 119 pułku strzeleckiego wzmocnione czołgami 27 Brygady Pancernej przełamały obronę i dotarły do centrum miasta. Polacy jednak nie zamierzali się poddać i walczyli o każdą ulicę. W walkach tych poza żołnierzami udział brali ochotnicy w tym młodzież szkolna a nawet jeszcze dzieci.      Walki w kilku miejscach trwały do wieczora, Polacy bronili się m.in. w koszarach 81 pułku piechoty, Zamku Królewskim czy zespole szkół zawodowych. Były to jednak ostatnie punkty oporu. 22 września w godzinach porannych z miasta udało się wydostać wiceprezydentowi Sawickiemu i mjr Serafinowi oraz nielicznym obrońcom.

 

Sowiecka zemsta

Wojska sowieckie całkowicie zajęły miasto w godzinach południowych 22 września 1939 r. do niewoli dostało się ok. 1000 jeńców. Wielu z nich, szczególnie oficerów WP rozstrzeliwano na miejscu. Raporty dowództwa 16 Korpusu Strzeleckiego, informowały o rozstrzelaniu tego dnia 29 polskich oficerów. Podobny los był udziałem kilkuset broniących miasta mieszkańców w tym również nieletnich. Egzekucję przeprowadzono w miejscach m.in. na terenie tzw. Psiej Górki oraz w okolicznych lasach. Praktycznie natychmiast po zajęciu miasta rozpoczęły się masowe aresztowania.

 

Działania lotnictwa polskiego przeciwko Armii Czerwonej

Polscy piloci nie mieli zbyt wielu okazji aby walczyć z lotnictwem radzieckim. Mimo to odnotowano kilka takich sytuacji. W okolicach Buczacza por. pil. Stanisław Zatorski należący do 113 eskadry stoczył walkę powietrzną z myśliwcami radzieckimi. Polak uszkodził dwie atakujące go maszyny jednakże sam został ciężko ranny. Zdołał co prawda wylądować lecz wkrótce zmarł. Kolejnym polskim pilotem który stoczył tym razem zwycięską walkę z maszynami z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach był  ppor. pil. Tadeusz Koc ze 161 eskadry myśliwskiej. Podczas patrolu natknął się na maszynę rozpoznawczą Polikarpow R-5 i bez większego problemu posłał go w płomieniach na ziemię. Według niepotwierdzonych informacji nieznany polski pilot miał zestrzelić dwa bombowce SB-2, a także  uszkodzić trzeciego, które bombardowały stację kolejową Tarnawica Leśna. Polskie lotnictwo poniosło podczas tej kampanii niewielkie straty. Najpoważniejszą z nich była strata  samolotu rozpoznawczego Lublin R-XIII F pilotowanego przez pchor. pil. Kazimierza Leskiego. Maszyna została zestrzelona przez radziecką obronę przeciwlotniczą w okolicy wsi Jagielnica koło Czortkowa.

 Autor: Piotr Boczoń

Własność TMHW ©2024 Wszelkie prawa zastrzeżone.