Marina Raskowa

Marina Raskowa

Gdy 8 października 1941 roku został autoryzowany rozkaz nr 0099 przez Stalina, nikt do końca nie zdawał sobie sprawy, że oto otwiera się kolejny rozdział w historii udziału kobiet w armii. Osobą odpowiedzialna, ale również legendą, która miała przyciągnąć swą sławą młode kobiety była Marina Raskowa. Następnego dnia telegram ogłaszający mobilizacje młodych ochotniczek został odczytywany w biurach, zakładach pracy, organizacjach partyjnych, uniwersytetach.

Foto. Marina Raskowa, Żródło: https://www.findagrave.com/memorial/14595020/marina-raskova

Rozkaz nr 0099

„ Wyjątkowy – w kontekście przyjętego przez władze radzieckie sposobu postępowania – rozkaz zezwalał na sformowanie trzech kobiecych pułków bojowych: myśliwskiego, bombowców bliskiego zasięgu i bombowców nocnych[1] Wprowadzając do słownika wojskowej biurokracji kategorię- a tym samym koncepcję – kobiety- pilotki bojowej, rozkaz w oczywisty sposób dawał lotniczkom możliwość udziału w jednym z najbardziej zaawansowanych technicznie doświadczeń II wojny światowej. Co więcej, poprzez samo przekazanie wezwania do mobilizacji do różnych instytutów pedagogicznych, szkół zawodowych i zakładów przemysłowych władze czyniły z obywatelki- żołnierki realnie istniejący, akceptowalny typ społeczny. Do tego rząd nawoływał kobiety do jak najszybszego przyjęcia teraz oficjalnie uznawanej tożsamości”[2].

            Co takiego było w Raskowej, co potrafiło przyciągnąć tłumy dziewcząt w tej powszechnej akcji mobilizacyjnej? Jak mówiła Irina Rakabolska, w wywiadzie, który udzieliła 1997 roku „ Raskowa była legendarną postacią, słynną pilotką i Bohaterką Związku Radzieckiego. Jak można było przegapić taka okazję- do latania, walki i robienia tego wszystkiego pod dowództwem Raskowej?!”[3]

Sama Raskowa była jedną z nielicznych osób, której imię i nazwisko było znane w całym kraju. Zanim stała się ikoną propagandy, Marina Malinina, uwielbiała muzykę oraz przedmioty ścisłe. Zamiast kariery śpiewaczki operowej wybrała jednak karierę laborantki w fabryce chemicznej. W miejscu pracy poznała inżyniera – Raskowa i po roku urodziła córkę. Dość szybko się rozwiodła i gdy tylko córka podrosła wróciła do pracy, tym razem w Akademii Wojskowo- Powietrznej. Tam zetknęła się zarówno z pilotami, jak i pilotkami. Nie było za to żadnej nawigatorki. Młoda kreślarka postanowiła, że będzie pierwsza kobieta- nawigatorem ZSRR. Po zdaniu eksternistycznie egzaminów oraz ukończeniu szkoły lotniczej w Moskwie przy lotnisku w Tuszynie zaczęła latać. Pierwszy rekord, który został pokonany to trasa Sewastopol- Archangielsk wspólnie z Poliną Osipienko i Wiera Łomako.

Lecz sztandarowa historia, dzięki której, postać Raskowej była znana wszystkim- były wydarzenia związane z odbyciem rekordowego lotu, który odbyła w 1938 roku. Wspólnie z pilotkami- Poliną Osipienko i Walentiną Grizodubową miały ambitny plan, wyznaczyły trasę Moskwa- Daleki Wschód. Pokonanie odległości liczącej sześć tysięcy kilometrów bez ani jednego międzylądowania była nie lada wyzwaniem. Doświadczone pilotki musiały poradzić sobie z wieloma problemami, a kraj w napięciu czekał na wiadomości o losie „ Ojczyzny”- srebrnego Tupolewa ANT-37. Do problemów z łącznością, doszły nad Uralem kłopoty z paliwem. Raskowa musiała się ratować- jako nawigator w czasie awaryjnego lądowania mogła zostać zgnieciona w swojej kabinie na dziobie samolotu. Chcąc nie chcąc, otworzyła klapę w podłodze kabiny i wyskoczyła. Przez 10 dni błąkała się po tajdze mając w kieszeniach rewolwer, kompas, składany nóż, zapałki i półtorej tabliczki czekolady[4]. Już po dotarciu do wraku samolotu wspominała na łamach prasy, ze gdy już straciła nadzieję przyśnił jej się towarzysz Stalin, który zarzucił jej, ze jest złym nawigatorem. Marinie było bardzo wstyd wobec „ najdroższego człowieka”, jak go nazywała, i obiecała mu, że będzie ciężej pracować[5]. Dopiero tydzień po rozpoczęciu poszukiwań została odnaleziona „Ojczyzna”. Wieść o odnalezieniu pilotek szybko rozniosła się po kraju, ciągle czekano na informacje o Marinie. Po jej odnalezieniu wszystkie gazety przygotowały nagłówki: Marina Raskowa żyje! Po powrocie do Moskwy, nadano całej trójce tytuł Bohatera Związku Radzieckiego, jako pierwszym kobietom. W Notatkach Nawigatora Raskowa szczegółowo opisywała o wydarzeniach w tajdze oraz o kontaktach z pilotkami, gdzie przedstawiała swoją piękną przyjaźń z obiema. Cukierkowa wizja propagandy została szybko podchwycona przez społeczeństwo. Informowała o jej najnowszych wyczynach.„(…)przeleciała wszerz, a potem wzdłuż całą Rosję. Pilotowała najnowocześniejsze samoloty. Dziesięć dni spędziła na tajdze praktycznie bez jedzenia”[6]. Taka osobowość musiała porwać tłumy.

Foto. Raskowa razem z Z Poliną Osipenko oraz Walentiną Grizodubową, Źródło: http://nextews.com/40ee2b4e

Gazety, które tak entuzjastycznie opisywały przygody dzielnej nawigatorki nie wspomniały jednak o katastrofie lotniczej, która wydarzyła się nad miejscem lądowania „ Ojczyzny”. Przy zderzeniu samolotów DS-3 oraz TB-3, w czasie misji ratunkowej, zginęło 16 osób- ta informacja nie pojawiła się ani w radiu ani w gazetach. Wątpliwe były też towarzyskie relacje przedstawione przez młodą nawigatorkę. W wywiadzie udzielonym w 1993 roku Grizodubowa mówiła o Raskowej z wielką niechęcią. Zarzucała jej niewielkie doświadczenie oraz to, że została „ narzucona” ponieważ w ZSRR, zespołom realizującym zadania na wielką skalę przydzielani byli funkcjonariusze NKWD. Jak mówiła dalej w wywiadzie „ Jeśli Polina Osipienko była pilotka wysokiej klasy, to Marina Raskowa, jako nawigatorka, nie posiadała specjalnego wykształcenia, wylatała zaledwie około trzydziestu godzin. Nie miała najmniejszego pojęcia o lotach w ekstremalnych warunkach, tym bardziej nocą. Do naszego projektu została zarekomendowana [7]

Niewiele osób wiedziało, że przed wybuchem wojny Marina Raskowa była też starszym porucznikiem bezpieki. Miała swój gabinet na Łubiance, a jej współpraca zaczęła się najprawdopodobniej przed 1937 roku, jako „nieetatowego konsultanta”- czyli informatora. Po zbieraniu informacji w takim charakterze już od trzydziestego siódmego roku awansowała do etatowego konsultanta, by w lutym 1939 roku stać się pełnomocniczką specjalnego wydziału.

Ale na początku 1941 roku Marina Raskowa była legendarną, heroiczna lotniczką. Postrzegana jako autorytet, była adresatką tysięcy listów. Po wybuchu wojny w listach coraz częściej pojawiało się zapytanie od pilotek, które również chciały dostać się na front. Postanowiła zebrać najlepsze z nich i z tym pomysłem poszła do Stalina. Była z nim w na tyle dobrych stosunkach, że zaaprobował idę kobiecego pułku lotniczego. Po wystosowaniu odpowiedniego rozkazu i zwołaniu komisji rekrutacyjnej zaczęto wybierać obsady i ochotniczki przydzielać do zadań. Zostały również wybrane maszyny, za sterami, których miały siąść panie. Zdecydowano, że dostaną najpopularniejsze myśliwce radzieckich sił powietrznych- Jak-1, najbardziej znane każdemu początkującemu pilotowi powolne i lekkie U-2 oraz bombowce dzienne Su-2, które szybko zastąpiono bombowcami nurkującymi Pe-2.

Po przydzieleniu zadań, należało odpowiednio wyszkolić kadrę. 17 października około 300 młodych kobiet w niedopasowanych mundurach przemaszerowało ulicami Moskwy, by następnie wsiąść w pociąg na wschód. Raskowa już pierwszych dniach po ogłoszeniu mobilizacji dała się poznać jako dobra organizatorka. „ (…) dzieliła swój czas pomiędzy przesłuchiwanie młodych kandydatek, poszukiwanie pilotek i wywieranie nacisku na Komisariat Obrony, by ten wydał rozkaz ewakuacji jej pułków.(…) z wyczuciem poruszała się w strukturach systemu stalinowskiego, wiedząc, gdzie się udać i z kim rozmawiać, by uzyskać środki i oczekiwane decyzje”[8].

Po dotarciu do małego miasteczka Engels, leżącym nad Wołgą, naprzeciwko Saratowa Raskowa zaplanowała intensywny kurs szkoleniowy dla swoich rekrutek. W skald codziennych, nawet 11 godzinnych zajęć wchodziły: musztra, ćwiczenia ze strzelania, zajęcia z teorii walki powietrznej przeznaczone tylko dla pilotek i odmienne dla każdego samolotów. Nawigatorki często od zera przyswajały sobie zasady nawigacji bojowej, komunikacji radiowej i bombardowania. Z kolei załogi obsługi naziemnej zapoznawały się m.in. z rodzajami amunicji  i bombami czy silnikami samolotów. Oczywiście czas trwania szkolenia był wypadkową operacyjnej i technicznej złożoności pułku. Można przyjąć, ze średni czas, który był potrzebny do zaliczenia kursu wahał się od siedmiu do jedenastu miesięcy, gdy dziennie spędzało się od 11 do 13 godzin. W czasie szkolenia dbano o dyscyplinę, szczególnie Raskowa była przeczulona na tym punkcie, jednak nie obyło się bez śmiesznych sytuacji. We wspomnieniach Antoniny Bondariewy, starszego lotnika i lejtnanta gwardii czytamy  Dyscyplina, regulamin, dystynkcje- cała ta wojenna mądrość, nie dało się jej opanować od razu. Stoimy, ochraniamy samoloty. A w regulaminie jest mowa, ze jeśli ktoś idzie, trzeba go zatrzymać: „ Stój, kto idzie?!”. Moja koleżanka zobaczyła dowódcę pułku i krzyczy: „ stójcie, kto idzie? Przepraszam, ale będę strzelała!”. Wyobraża sobie pani? Krzyczy: „ Przepraszam, ale będę strzelała!”. Proszę wybaczyć… cha, cha, cha…”[9]

Pierwsze gotowość bojowa uzyskały w kwietniu 1942 oku Jaki. Jednak Raskowa musiał pójść na kompromis- nie była w stanie przygotować na tyle dużej liczby załóg obsługi naziemnej, by wysłać 2 szwadrony myśliwców. Do pułku myśliwskiego przyjęła mężczyzn mechaników. Drugim wyjątkiem było przyjęcie mężczyzn do pułku bombowców nurkujących. Jedynym kobiecym pułkiem, który w maju 1942 roku wyruszył na front, był pułk bombowców nocnych.

Dowodzenie tej mieszanej grupy nie było łatwe. Pomagać Raskowej miały m.in. komisarz batalionu – Jewdokia Raczkiewicz oraz naczelniczka sztabu- Milica Kazarinowa. Komisarzom zdarzało się często być blisko rozpaczy. Dziewczyny potrafiły uciekać do miasta by robić sobie półroczna trwała ondulację, romansowały lub były aroganckie w stosunku do dowódców. I tylko Raskowa ze swoją dewizą „ Możemy wszystko” miała posłuch u najbardziej krnąbrnych ochotniczek.

Do boju ruszył kobiecy pułk bombowców nurkujących i jedyny pułk bombowców nocnych. Jednak nie dane było Raskowej poprowadzić do boju tych jednostek, na początku stycznia 1943 roku wracając ze swoją załoga zginęła w katastrofie lotniczej w wieku niespełna 31 lat. W Moskwie zorganizowano jej publiczny, wojskowy pogrzeb, a ciało złożono pod murami Kremla- w ten sposób został wyróżniona w najbardziej dostojny sposób. Na jej miejsce wybrano trzydziestoletniego majora Walentina Marakowa.

Foto. Marin Raskona na znaczku pocztowym, Żródło: https://warthunder.com/pl/news/483--pl 

Cały ostatni rok życia Roskowa spędziła ze swoimi rekrutkami. Mobilizacja kobiet w lotnictwie wojskowym miało znamię eksperymentu, który jednak spełnił oczekiwania władz. Po śmierci swojej dowódczyni’ kobiety kontynuowały służbę. O działalności Raskowej dużo może powiedzieć fragment jej listu do matki, w którym starała się opisać swoje emocje w przededniu wysłania jej pułku na front: „ Mamoczka, w tych dniach jestem taka szczęśliwa, jak nigdy wcześniej w moim życiu. Rano idę do swoich zaparkowanych maszyn. Są piękne, potężna i jest ich tak wiele- to jest prawdziwa siła! A ja jestem panią tego wszystkiego. Za ruchem mej ręki wszystkie maszyny ruszają, ustawiają się w formację i lecą w ślad za mną gdziekolwiek je poprowadzę. Jest to radość, której nigdy wcześniej nie miałam okazji zaznać. Co zaś do największej radości ze wszystkich- jest nią możność ujrzenia naszych potężnych broni, kryjących w sobie śmierć czekającą wroga”[10]

[1] Prikaz Narodnogo komissara oborony SSSR 0099 [Rozkaz nr 0099Ludowego Komisariatu Obrony ZSRR] […] Russkij archiw. Wielkaja Otiecziestwiennaja Wojna. Prikazy Narodnogo Komissara WMF 1941-1945, t.13 (2-2), s.112-113.
[2] Anna Krylova Radzieckie kobiety w walce, s.152
[3] Tamże s. 151.

[4] M.M. Raskowa, Zapiski szturmana, s. 145.
[5] Tamże s.167.
[6] Luba Winogradowa, Nocne wiedźmy. Na wojnie z lotnikami Hitlera,  s.17.
[7] Tamże s. 23.
[8] Anna Krylova, Radzieckie kobiety w walce, s. 170-169.
[9] Swietlana Aleksijewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, s.86 .

[10] List Raskowej do matki, wrzesień 1942 [w:] A. Malinina, Żizniennyj put Mariny…, s.170, Moskwa 1952.

Bibliografia

  1. Aleksiejewicz S. Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, Wołowiec, 2010.
  2. Aronowa R., Nocne wiedźmy, Warszawa, 1980.
  3. Krylova A. , Radzieckie kobiety w walce. Historia przemocy na froncie wschodnim, Zakrzewo, 2012.
  4. M. Raskowa, Zapiski szturmana, Moskwa/Leningrad, 1941.
  5. Winogradowa L., Nocne wiedźmy. Na wojnie z lotnikami Hitlera, Wołowiec 2016.
  6. Prikaz Narodnogo komissara oborony SSSR 0099 [Rozkaz nr 0099Ludowego Komisariatu Obrony ZSRR] […] Russkij archiw. Wielkaja Otiecziestwiennaja Wojna. Prikazy Narodnogo Komissara WMF 1941-1945, t.13 (2-2), Moskwa: Terra, 1996.

Własność TMHW ©2024 Wszelkie prawa zastrzeżone.